Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostatnia posługa Krzysztofa Wójcickiego

Anna Jaszowska
Z prawdziwą przyjemnością zmierzyłam się z 360 stronicami książki Krzysztofa Wójcickiego, która – choć napisana beletrystycznie – jest w istocie dokumentem.

Z prawdziwą przyjemnością zmierzyłam się z 360 stronicami książki Krzysztofa Wójcickiego, która – choć napisana beletrystycznie – jest w istocie dokumentem. Przyjemność była tym większa, że od lat – kilka razy w ciągu lata – odwiedzam zamek i park w Krokowej, chłonę atmosferę tego niezwykłego miejsca, zastanawiając się nad poplątanymi losami Polaków i Niemców, którzy znów żyją w tym miejscu w symbiozie. Niewątpliwie - także czy może przede wszystkim - za sprawą przedstawicieli rodu von Krockow. I w zasadzie o tym jest ta książka, opowiadająca pozornie o Albrechcie von Krockow, jednak tak dalece zagłębiająca się w kilkusetletnią historię tego rodu i w historię tej ziemi, że materiału dokumentacyjnego starczyłoby chyba na podręcznik.
Krzysztof Wójcicki wykonał niesamowita pracę historyczną! Zgłębił dzieje rodu von Krockow, najwyraźniej jako przyjaciel hrabiego. Zresztą zawarł z nim umowę, że opublikuje książkę dopiero po śmierci Albrechta. W zamian otrzymał dar szczerości. Znajdziemy tu bowiem wyznania niemal intymne, dotyczące tajemnic rodzinnych, związanych z udziałem w II wojnie światowej, ale i prywatnych.
Albrecht niewątpliwie kochał swój Heimat. Krokowa – raj jego dzieciństwa i młodości – po przymusowym powojennym wyjeździe była ciągle niespełnioną tęsknotą. Aż wreszcie udało mu się po latach przyjechać tu ponownie. I zapragnął tu zostać pochowany.
Pomysł na fabułę powziął Wójcicki, kiedy dowiedział się o marzeniu hrabiego. Postanowił zabrać go – w powieści – już po śmierci do Krokowej i pochować wbrew piętrzącym się trudnościom. Ciało Albrechta zostaje upozowane na śpiącego pasażera i autor wyrusza z nim samochodem z Niemiec do Polski. Podróż staje się okazją do wspomnień. Bo Albrecht przeżywa coś na kształt życia po życiu. Niby umarł, ale jedzie autem, rozmawia, czasem wysiada z samochodu. Im bliżej Krokowej, tym częstsze przystanki na wspomnienia. Ryzykowny pomysł z transportowaniem nieboszczyka (w dodatku nazwanego trupem) okazuje się fascynującym zabiegiem. Bo kiedy jak nie w chwili śmierci staje człowiekowi przed oczyma całe jego życie? A że życie Albrechta von Krockow było ciekawe, nie ma wątpliwości.
Krzysztof Wójcickie daje popis erudycji. Jest przygotowany historycznie, religioznawczo, filozoficznie i co najważniejsze posiadł wiedzę o potężnym pomorskim rodzie von Krockow. Jako dokumentalista zainteresowany dziejami polsko-niemieckiej koegzystencji na tym konkretnym terenie i jako przyjaciel wielkiego Albrechta. Swoją wiedzą i talentem oddaje hrabiemu ostatnią posługę.
Fantastyczna lektura!
Krzysztof Wójcicki, Mój przyjaciel trup. Opowieść o życiu i śmierci Albrechta grafa von Krockow, słowo/obraz/terytoria.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto