Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Fajdek: Jestem mistrzem, wróciłem na odpowiednie miejsce

Jakub Guder
- Jestem mistrzem świata. W końcu wróciłem na odpowiednie miejsce - mówi Paweł Fajdek, mistrz świata w rzucie młotem. Zdobył ten tytuł po raz trzeci z rzędu.

- Trzeci tytuł chyba wynagradza brak 80 metrów.
- Zdecydowanie. Teraz mało mnie to obchodzi. Starałem się rzucić te 80 metrów, ale to koło jest oporne. Nie chciało szybciej zakręcić nogami. Miałem uczucie, jakbym kręcił gumą po gumie. Nogi stawały, młot uciekał daleko w lewo i brakowało tego wyrzutu w każdej próbie. Wojtek miał ten sam problem: góra sama, nogi same i ciężko było to poskładać. Ja to zrobiłem najlepiej i dlatego jestem mistrzem świata. W końcu wróciłem na odpowiednie miejsce. W ostatnim rzucie złapały mnie skurcze. Łydki zaczęły mnie szarpać, więc sobie odpuściłem.

- Co się działo po dwóch pierwszych próbach, gdy nie rzucił Pan tak daleko, jak chciał?
Pierwsza próba była bardzo daleka - ok. 79 m, ale kawałek za promień. Drobny błąd: wolne koło, zupełnie inne niż w kwalifikacjach. Potem była lekka korekta. Drugi rzut zdecydowanie spokojniejszy - 77 m i byłem wówczas chyba szósty. Wiedziałem, że wejdę do ścisłego finału. Później z rzutu na rzut tej energii zaczynało brakować. Ciało miałem trochę za luźne. Może wczoraj za dużo ćwiczyłem na siłowni... Wieczorne konkursy mają swoje prawa. Rzadko rzucamy o godz. 20.30.

- Jest Pan teraz jedynym młociarzem, który trzy razy z rzędu zdobył złoto.
- Trzy razy z rzędu wygrałem uniwersjadę, teraz mistrzostwa świata, jeszcze jadę teraz na czwartą uniwersjadę. Mam nadzieję, że znowu wygram, a za dwa lata w Doha będę walczył o czwarty złoty medal MŚ. Trzeba robić historię, gdzieś się zapisywać. Na razie nie mam medali olimpijskich. Powinienem mieć może dwa, może jeden... Zobaczymy. Teraz skupiamy się na Memoriale Kamili Skolimowskiej. Tam trzeba poprawić te rezultaty z Londynu, bo jesteśmy z Wojtkiem przygotowani super i wiemy, że możemy rzucać daleko. Ja postaram się tam zrobić dobre show. Forma jest stabilna, to było widać. Myślę, że z koła na Narodowym poleci to zdecydowanie dalej.

- Ten medal wynagradza Panu brak medalu w Rio?
- (śmiech) Ja mam nadzieję, że pojadę jeszcze trzy razy na igrzyska i będę miał tyle szans (śmiech). Spokojnie. Historia zna takich ludzi, którzy byli wielokrotnymi mistrzami świata, a nigdy nie zdobyli medali olimpijskich. To jest sport. Oczywiście nie godzę się z tym. Będę robił wszystko, żeby być w Tokio przygotowany i - tak jak tutaj - zrobić to pewnie. Dziś mamy powtórkę z Pekinu. A tak w ogóle - poszedłem zrobić siku, wracam - a Wojtek jest na trzecim miejscu! Bardzo mi się to nie spodobało. Okrzyczałem go, ale to nie pomogło. Następnym razem nie wyjdę, bo mnie wszystko ominęło. Jak na walce Gołoty. Polski młot nie zwalnia tempa - w Londynie zdobył cztery medale, w tym dwa złote. To jest piękne. W przyszłym roku mamy mistrzostwa Europy w Berlinie i tam też będzie fajnie. Mamy blisko. Na eliminacje czy finał samochodem trzy godzinki.

Jest Pan zmęczony po takim konkursie?
W ogóle! Jestem wniebowzięty. Wrócę do hotelu, pewnie nie będę mógł zasnąć, więc chyba coś porobię... Na pewno coś porobię! Rodzina tam na mnie czeka. Zrobię może jakieś małe show w pokoju...? (śmiech) To co zaplanowałem jakiś czas temu, potoczyło się dobrze. Siedzę na obozach, ale robię dłuższe przerwy - po 10-11 dni między obozami. Dawniej to było pięć dni. Rodzinka przyjeżdża - czy to w maju lub w listopadzie w Spale, czy teraz w lipcu. Oczywiście na kilka dni. Nie można przesadzać. Trzeba się skupiać na robocie i tyle. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby nie widzieć dziecka dłużej niż przez miesiąc. Jak przyleciałem do Londynu, to już na drugi dzień tęskniłem. Moje dziecko jest tak ogarnięte, że jestem w szoku. Dzisiaj przez telefon życzyła mi powodzenia, a ma dopiero dwa lata i trzy miesiące!
- Chyba jakieś wybitne dziecko! Oglądała tatę?
- Na pewno. Przeprosił się Pan tym złotem z Londynem? Tak. Już mi nie przeszkadza, ale nie zamierzam tu wracać. Ciężko się tu rzuca. No chyba, że zrobią młot na Diamentowej Lidze w Londynie. Które mistrzostwo przyniosło Panu najwięcej satysfakcji? Tu było zdecydowanie najtrudniej, ale każde zdobyte było z innej pozycji. Najpierw byłem najmłodszym mistrzem świata, potem prawie zabiłem trenera, a teraz historia po porażce w Rio. To kółko się kręci, jest fajnie. Każdy medal smakuje inaczej, ale na ten czekałem najdłużej - cały rok na to, żeby zrobić swoje.

- Komu dedykuje Pan to złoto?
- Nikomu, zatrzymam dla siebie (śmiech). To, co się działo w tym sezonie, te zwycięstwa, to jest mega wysiłek. Najbardziej cierpi na tym moje rodzina, więc dedykuje je im, ale też trenerce i kibicom

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paweł Fajdek: Jestem mistrzem, wróciłem na odpowiednie miejsce - Bielawa Nasze Miasto

Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto