Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomorze boi się wścieklizny

[email protected]
W Gdańsku pojawiły się ostrzeżenia przed wścieklizną. Lekarze uspokajają, ale rodzice boją się wypuszczać dzieci. Na Pomorzu zapanował strach przed wścieklizną.

W Gdańsku pojawiły się ostrzeżenia przed wścieklizną.
Lekarze uspokajają, ale rodzice boją się wypuszczać dzieci.

Na Pomorzu zapanował strach przed wścieklizną. W Gdańsku na ulicach największych dzielnic pojawiły się plakaty ostrzegające przed tą chorobą. Lekarze proszą o ostrożność, a rodzice boją się wypuszczać dzieci na place zabaw.

Wszystko zaczęło się od nietoperzy. Dwa chore zwierzęta znaleziono najpierw w Rumi, a potem w Gdańsku. Reakcja władz była bardzo szybka - gdańska dzielnica Suchanino oraz jej okolice zostały uznane za zagrożone. Efekt: przez najbliższy miesiąc nie można wypuszczać z domu kotów, a psy muszą być wyprowadzane tylko na smyczy.

- Istnieje realne niebezpieczeństwo, że choroba może przenieść się na zwierzęta domowe - tłumaczy Piotr Niemczuk z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Gdańsku.

A wtedy zagrożeni byliby także ludzie. Mieszkańcy jednak już teraz czują się niezbyt pewnie. - Nie wypuszczam córki na plac zabaw. Tu jest pełno bezdomnych psów. Kto mi zagwarantuje, że nie są chore? - mówi Paweł Wodziński z Suchanina. - Na dodatek posiadacze psów puszczają je samopas mimo zakazu. Tym powinna się zająć Straż Miejska.

Lekarze i służby weterynaryjne próbują uspokajać. Wszystko na nic, ludzie bardzo przejęli się informacjami o zagrożeniu. W ostatnich tygodniach kilkadziesiąt osób, pogryzionych przez zwierzęta, trafiło do Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych w Gdańsku. Codziennie od pięciu do dziesięciu pacjentów szczepionych jest przeciw wściekliźnie.

- Trafiają do nas pacjenci z całego Pomorza, nierzadko w środku nocy - mówi dr Marek Prusakowski, zastępca szefa oddziału obserwacyjnego w Szpitalu Zakaźnym. - Przerażone matki i babcie przywożą dzieci nawet z odległych Chojnic albo z Półwyspu Helskiego. Tłumaczymy, że jeśli zadrapał nas domowy kot albo ugryzł pies, którego właściciel jest znany, to nie ma powodów do paniki. Niestety, lekarze pierwszego kontaktu nierzadko nadinterpretują przepisy, nakazując zgłoszenie się natychmiast do naszego szpitala.

Jednak rodzice wolą dmuchać na zimne i czekają na odwołanie alertu.

Strefa zagrożona chorobą

Nie dotykajcie spadających z nieba nietoperzy

Areszt domowy dla gdańskich psów i kotów

Pomorze Pierwszego podejrzanego nietoperza znaleziono przed niespełna dwoma tygodniami w Rumi Janowie. Nietoperz dogorywał na oczach wezwanych przez mieszkańców strażników miejskich. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci zwierzęcia była wścieklizna.

Następnego dnia Straż Miejska rozpoczęła sprawdzanie, czy wszystkie zwierzęta domowe w okolicy były szczepione przeciw wściekliźnie. Dziesięć dni później alarm ogłoszono w Gdańsku - kolejny martwy mietoperz sprawił, że na ulicach miasta pojawiły się plakaty ostrzegające przed wścieklizną. Dzielnica Suchanino, okolice ul. Powstańców Warszawskich, Pohulanka, Armii Krajowej, Łostowicka i Nowolipie zostały uznane za zagrożone.

- Od czterech lat wścieklizna w naszym województwie występuje praktycznie tylko wśród nietoperzy - wyjaśnia Piotr Niemczuk, inspektor ds. zwalczania chorób zakaźnych zwierząt w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Gdańsku. - Dzięki temu, że dwa razy w roku zrzucana jest nad lasami szczepionka dla lisów, udało się wyeliminować chorobę w tym środowisku.

Niezależnie od tych zapewnień, epidemiolodzy wolą "dmuchać na zimne". Po tym, jak niedawno przez otwarte okno do domu w Krynicy Morskiej wszedł lis, zdecydowano się podać szczepionkę dziewczynce, śpiącej w pokoju , w którym pojawiło się zwierzę. Nie wiadomo, czy lis był chory.

Weterynarze ostrzegają też, by nie dotykać leżących na ziemi "gacków" - to może być niebezpieczne dla zdrowia i życia. O każdym takim nietoperzu należy zawiadomić najbliższą lecznicę weterynaryjną. Piotr Niemczuk tłumaczy, że najbardziej ryzykują właściciele kotów, których instynkt łowczy może przynieść poważne zagrożenie.

Wieść o wściekliźnie poważnie przestraszyła osoby, kóre zostały w ostatnim czasie pogryzione przez zwierzęta.

- Pogryzień jest naprawdę sporo - mówią lekarze. - Być może jest to skutek ostatnich upałów. Zwierzęta mogą być po prostu podenerwowane wyższą temperaturą. Nie bez znaczenia jest też fakt, iż na Wybrzeżu wypoczywa wielu turystów. Przyjechali nad morze z psami, nie zawsze ich pilnują.

Jeśli nie ma pewności, że zwierzę, które pogryzło człowieka, było szczepione, lekarze kierują pacjentów do Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych w Gdańsku.

- Takie są przepisy - mówi dr Andrzej Jagodziński, z-ca wojewódzkiego inspektora sanitarnego. - Lekarz pierwszego kontaktu po przemyciu i opatrzeniu rany wysyła pacjenta do jedynego szpitala zakaźnego na Pomorzu, gdzie po przeprowadzeniu wywiadu podejmuje się decyzję o ewentualnym szczepieniu. Jeśli to jest możliwe, zwierzę poddawane jest równocześnie obserwacji.

Na Suchaninie, gdzie znaleziono martwego nietoperza, wczoraj wisiało niewiele informacyjnych plakatów. Efekt - nie wszyscy mieszkańcy słyszeli o wściekliźnie. Niektóre matki ostrzegały dzieci przed dotykaniem nieznanych zwierząt, inne bagatelizowały ryzyko. Podobnie reagowali właściciele czworonogów. - A skąd się tu wziął nietoperz? - dziwiła się Małgorzata Sikorska. Swojego pupila wyprowadza na smyczy w okolicach ulicy Otwartej. - Szczepimy psa co roku, więc nic mu chyba nie grozi.

Spotkaliśmy także osoby, które nie zamierzały przestrzegać przepisów.

- Kaganiec? Dla trzyletniego psa? - pytał Andrzej Jackowski, spoglądając w stronę malutkiego pieska.

Z kolei Michał Kobiel wiedział o zagrożeniu. Swojego czworonoga zaopatrzył w smycz i kaganiec. - Zawsze go tak wyprowadzam, pies jest szczepiony i bezpieczny - powiedział.

Wirus śmierci
Wściekliznę - zawsze prowadzącą do śmierci chorobę zwierzęcą - najczęściej roznoszą nietoperze, lisy, psy i koty. Nie chorują ptaki, ryby i gady. Przyczyną wścieklizny jest wirus, znajdujący się w ślinie chorego zwierzęcia. Wirus ten wędruje przez tkankę mięśniową do mózgu lub rdzenia kręgowego. Po miesiącu, dwóch pojawiają się objawy - złe samopoczucie, brak apetytu, niepokój, gorączka. Wtedy jest już za późno na ratunek.

Później dochodzą biegunka lub zaparcie, wzrasta niepokój, pojawia się ślinotok, dochodzą agresja, konwulsje i paraliż.

Chory umiera wskutek uduszenia. Do dziś nie jest znany lek przeciw wściekliźnie, jedynym ratunkiem jest wcześniejsze szczepienie.

Zdrowy rozsądek w sprawie kota z kanapy
Rozmowa z dr. Markiem Prusakowskim, z-cą ordynatora oddziału obserwacyjnego w Szpitalu Zakaźnym w Gdańsku
Przepisy nakazują rejestrować w Pomorskim Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych w Gdańsku przypadki pogryzienia przez zwierzęta...

Trafiają do nas pacjenci z całego Pomorza, nierzadko w panice, w środku nocy. Zdarza się, że lekarze pierwszego kontaktu nawet nie opatrzą rany, tylko wysyłają ludzi od razu do Gdańska. A potem przed północą wpada do szpitala babcia - na granicy zawału - z wnuczkiem, którego pogryzł domowy pies.

Nie dziwi się Pan chyba, że wścieklizna wywołuje strach?
Wścieklizna jest śmiertelną chorobą, której nie można lekceważyć. Jeśli istnieje choć cień podejrzenia, że mieliśmy do czynienie z chorym zwierzęciem - trzeba się zaszczepić. Nie jest to już seria bolesnych zastrzyków w brzuch, ale takie szczepienie nie jest także absolutnie bezpieczne. Zawsze mogą wystąpić powikłania. Dlatego też, jeśli obserwacja psa lub kota nie potwierdza choroby, przerywamy serię zastrzyków.

Zawsze trzeba obserwować zwierzę, które nas zaatakowało?
Nie jest to konieczne - musimy zachować zdrowy rozsądek. Zgłosiła się do nas podrapana właścicielka kota, trzymanego przez całe życie w domu. Kot był kanapowy, korzystał z kuwety, świat oglądał przez okno. Kiedy zasugerowała, że jej ulubieniec podrapał ją, bo zaraził się wścieklizną, odparłem, że jedynym źródłem zakażenia chorobą mogli być domownicy.

55 000 tyle osób, według WHO, umiera na świecie co roku na wściekliznę.

Abramowicz Dotrota - Dziennik Bałtycki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto