Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

14 sierpnia 1920 roku pod Warszawą rozpoczęła się jedna z najważniejszych bitew nowożytnego świata

Hanna Wieczorek
Infograf: Maciej Dudzik
Infograf: Maciej Dudzik
To nie cud, to radiostacja Profesor Andrzej Paczkowski o wojnie polsko-bolszewickiej mówi bardzo krótko – wielka i bardzo ważna. Powstrzymała rewolucję komunistyczną na progu Europy.

To nie cud, to radiostacja
Profesor Andrzej Paczkowski o wojnie polsko-bolszewickiej mówi bardzo krótko – wielka i bardzo ważna. Powstrzymała rewolucję komunistyczną na progu Europy. Angielski polityk oraz historyk, lord Edgar Vincent D’Aberenon, jeszcze przed 1939 rokiem uznał Bitwę Warszawską za 18. bitwę decydującą o losach świata

Choć oficjalnie za datę wybuchu wojny przyjmuje się rok 1919, niektórzy historycy przypominają, że pierwsze potyczki wybuchały już w grudniu 1918 r.

Prawdziwy Dziki Zachód
Listopad 1918 roku. Do Niemiec zostaje ewakuowana 200-tysięczna armia Ober-Ost, która stacjonowała między innymi na polskich Kresach. Jak grzyby po deszczu na ziemi niczyjej zaczęły powstawać różne oddziały. Ochotnicy, partyzantka litewska, białoruska, niedobitki carskiej armii, trochę komunistów, aż po zwykłych bandytów. Polacy organizowali samoobronę, która w styczniu 1919 roku została wcielona do Wojska Polskiego. Dla wielu właśnie ta data to początek dwuletnich zmagań z bolszewikami.
– Trzeba pamiętać, że toczyły się one z różnym natężeniem – mówi wrocławski historyk, profesor Jerzy Maroń. – W tym samym czasie w Rosji trwała wojna między białymi a czerwonymi. Nie ma co ukrywać, że w naszym interesie leżało osłabienie obu stron. Biali nie mieli zamiaru ofiarować nam wiele więcej niż komuniści.
Rok 1920. Bolszewicy nacierali na Polskę dwoma frontami. Zachodnim – idącym z kierunku Wilna (choć samo miasto ominął), przez Baranowicze na Warszawę – dowodzi Michaił Tuchaczewski. Południowo-zachodni (z Kijowa na Lwów i Lublin) oddano pod dowództwo Aleksandra Jegorowa. Te dwie machiny wojenne rozdziela Polesie. Błota i lasy były zaporą nie do przebycia dla zwykłego wojska. Oba fronty mają się spotkać w trójkącie Warszawa-Lublin-Zamość.
Los Polski wydaje się przesądzony. Jednak 15 sierpnia 1920 r. dochodzi do cudu nad Wisłą.

Żołnierskie szczęście
Profesor Maroń mówi: – Cud wymyślili endecy, według nich zwycięstwo miało być osiągnięte dzięki modlitwom.
Wrocławski historyk śmieje się, że w kategorii cudu można rozpatrywać inne wydarzenie. – Pułk ułanów zdobył w Ciechanowie jedyną w tym rejonie radiostację bolszewicką – opowiada. – Rosjanie nie mogli więc porozumieć się ze stacjonującym w Mińsku Tuchaczewskim. W efekcie część bolszewickich oddziałów przekroczyła Wisłę i zapędziła się daleko na północ, a dalej, idąc wzdłuż granicy z Prusami Wschodnimi (Niemcami), na Zachód. Takie wydarzenia mają swoją nazwę w wojsku: żołnierskie szczęście – podkreśla profesor.
Polacy wiedzieli, co się dzieje u przeciwnika, mieli doskonały radiowywiad i co ważniejsze, potrafili wyciągać wnioski ze zdobytych informacji.

Plan Piłsudskiego
Ale sprzyjało im też szczęście. Jegorow nie potrafił utrzymać w ryzach Siemiona Budionnego. Pod wpływem Stalina, który był ważną personą na froncie południowo-zachodnim, i wbrew rozkazom dowódców Budionny postanowił zdobyć Lwów.
Pozwoliło to Józefowi Piłsudskiemu wycofać część wojsk z okolic Lublina i utworzyć grupę uderzeniową generała Rydza-Śmigłego. Marszałek zastosował plan, który można opisać w ten sposób: lewą ręką trzymać przeciwnika (czyli wojska Tuchaczewskiego) za koszulkę (robiły to oddziały i rzesze ochotników zgromadzone na przedpolach Warszawy, w rejonie Wołomina i Radzymina), a prawą ręką wyprowadzić taki sierpowy, który powali go na deski. W tym przypadku prawicą była grupa generała Rydza-Śmigłego i armia pod dowództwem generała Sikorskiego, która uderzyła na Moskali z rejonu Modlina. Sierpowy był powalający, Polacy wygrali Bitwę Warszawską.
Ostatnia bitwa wojny polsko-bolszewickiej rozegrała się jednak nad Niemnem.
– Była równie ważna jak warszawska – mówi profesor Maroń. – O ile ta pierwsza ocaliła Polskę, to druga określiła granice niepodległego państwa, znacznie bardziej na wschód niż to kiedykolwiek nam proponowano.

Przedmurze Europy
Nikt nie ma wątpliwości, że wojna z 1920 roku uratowała Polskę przed wcieleniem do ZSRR. Bolszewicy byli już do tego przygotowani.
Spór toczy się o co innego. Czy ocaliliśmy przed bolszewikami całą Europę czy też przede wszystkim samych siebie, republiki nadbałtyckie i państwa bałkańskie (łącznie z Jugosławią).
Coraz częściej słyszy się właśnie taką interpretację popartą stwierdzeniem: w 1920 roku Rosjanie nie mieli zamiaru wspierać niemieckich komunistów, bo już dawno w Berlinie stłumiono rewolucję.
– Ocaliliśmy całą Europę – zdecydowanie mówi prof. Maroń. – Rosjanie nie zatrzymaliby się w Polsce. Zdobyliby Niemcy i poszli dalej. Nie na darmo rozkaz Tuchaczewskiego brzmiał: na Warszawę, Berlin i Paryż marsz.

Pospolite ruszenie
Michaił Tuchaczewski w „pochodzie za Wisłę” miał najpóźniej 12 sierpnia zająć Warszawę. Ze stolicy ewakuowano na zachód prawie wszystkie ambasady – została jedynie nuncjatura papieska. Dostawy sprzętu były zatrzymywane przez Niemcy i Czechosłowację. Na zapleczu komuniści organizowali sabotaż.
Jednak jak pisze w swojej książce „Najnowsza historia Polski” prof. Wojciech Roszkowski, sytuacja zaczęła się przełamywać. Tuchaczewski miał już jedynie 130 tysięcy bagnetów, natomiast siły Polski rosły. Na froncie północnym udało się zgromadzić około 270 tysięcy żołnierzy. Do walk włączono nowe oddziały wojska, które nie przeżyły jeszcze odwrotu.
W obronie Warszawy wzięło udział ponad 80 tysięcy ochotników: księża, szlachta, inteligencja, młodzież akademicka i gimnazjalna. Wśród żołnierzy nie brakowało kobiet. Niektóre z nich walczyły z bronią w ręku, inne służyły jako sanitariuszki.
Maria Pruszyńska j urodziła się w 1899 roku w Rydze. Po przewrocie bolszewickim uciekła z rodziną do Warszawy. W 1920 roku zgłosiła się do wojska. Jeździła w pociągu sanitarnym. Po pół roku zaraziła się tyfusem. Przeżyła.

Siemion Budionny
urodził się w 1883 roku. Brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej. Jako najlepszy jeździec pułku został wysłany do szkoły kawalerii na kurs oficerów niższego stopnia. W czasie I wojny światowej służył jako starszy podoficer na froncie niemieckiem. Po bolszewickim przewrocie wrócił nad Don – został członkiem miejscowego Komitetu Rad.
W 1919 roku utworzył konny oddział Armii Czerwonej – był to początek jego oszałamiającej kariery. Konnica Budionnego słynęła z okrucieństwa – wyrzynania jeńców wojennych, mordów na ludności cywilnej i pogromów Żydów.
Nigdy nie utracił zaufania Stalina. Podobno w czasie czystek pocieszał swoich sztabowców mówiąc im:
nic się nie bój, głupich nie biorą.
Profesor Maroń tak mówi o Budionnym: – Bandyta, zwykły bandyta. Bywa, że w takich czasach niszczenia elit, podobni ludzie robią kariery. Znał się na koniach, a nie na kawalerii.
Mało inteligentny i niewykształcony. Dlatego ocalał.
Został jednym z pierwszych marszałków ZSRR. Trudno zliczyć odznaczenia, które dostał. Zmarł w 1990 roku, pochowano go na placu Czerwonym w Moskwie.

Michaił Tuchaczewski
urodził się 16 lutego 1893 roku. Karierę zaczynał jako porucznik armii carskiej. W 1915 roku dostał się do niemieckiej niewoli, skąd udało mu sie uciec.
W 1918 roku przyłączył się do bolszewików. Dowodził wojskami czerwonych w wojnie domowej w Rosji. Odnosił sukcesy w walce z Denikinem i Kołczakiem. W 1920 powierzono mu dowództwo frontu zachodniego w Bitwie Warszawskiej. Pacyfikował powstanie w Kronsztadzie i chłopski bunt na Powołżu. W 1935 roku został marszałkiem Związku Radzieckiego, dwa lata później aresztowano go i oskarżono o zdradę.
Został zabity strzałem w kark 12 czerwca 1937 r. Podobno jego ostatnie słowa brzmiały: „Nie do mnie strzelacie. Rozstrzeliwujecie Armię Czerwoną”. Zamordowano także jego żonę, braci i szwagrów. Córka, siostry i szwagierki trafiły do łagrów.
Powojenna propaganda nadała mu przydomek sowieckiego Bonapartego. Był autorem wielu prac teoretycznych. W Polsce ukazały się one w latach 70. XX wieku.
Podobno pradziad Michaiła Tuchaczewskiego był także wojskowym. Dowodził jednym z pułków zdobywających Warszawę w 1831 roku. Podczas walk został ciężko ranny, dostał się do polskiej niewoli i wkrótce zmarł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto