Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bielawa w szoku po śmierci 6-letniego Filipka

Małgorzata Moczulska
Jedną z ofiar wtorkowej katastrofy awionetki w Monmouth County, w amerykańskim stanie New Jersey, był 6-letni Filip Zajączkowski z Bielawy. Chłopiec poleciał do USA z rodzicami, kuzynem i jego tatą na ferie zimowe.

Mieszkańcy miasteczka są wstrząśnięci.

- To był taki uśmiechnięty, grzeczny chłopiec - mówią sąsiedzi Zajączkowskich. - Ta podróż to miała być przygoda jego życia. Tak się cieszył... Boże, a tu taki dramat... Co ci rodzice teraz czują, to było ich oczko w głowie. Aż trudno sobie wyobrazić - dodają wzburzeni.

Filip we wrześniu miał pójść do pierwszej klasy. Ostatni rok uczęszczał do miejskiego przedszkola. Dziś miał wrócić na zajęcia do swojej grupy. Przedszkolakom przed wylotem obiecał, że po powrocie opowie im o podróży i pokaże zdjęcia.

Wczoraj w placówce nikt nie chciał rozmawiać na ten temat. Jedna z wychowawczyń przyznała, że wszyscy są w szoku i nawet nie wiedzą, jak to powiedzieć dzieciom. Że to dla wszystkich bardzo trudny czas i potrzebują spokoju.

Rodzina Zajączkowskich wybrała się do USA, bo od kilku lat mieszka tam ich wujek: 45--letni Jacek Mazurek, biznesmen. Kilka lat temu kupił awionetkę, często latał. To bliski przyjaciel Tomasza Adamka. Bokser przyznał we wtorek, że też miał być na pokładzie. Proponował mu to sam Mazurek. Adamek zrezygnował w ostatniej chwili.

Przelot samolotem miał być dla Zajączkowskich jedną z największych atrakcji pobytu. Cała rodzina marzyła o tym, by zobaczyć Nowy Jork i New Jersey z lotu ptaka. Rodzice Filipa nie wsiedli do samolotu, czekali na chłopca na lotnisku. Nie wiadomo, dlaczego nie polecieli. Najprawdopodobniej mieli wsiąść do samolotu później. Awionetka z czteroosobową załogą poleciała zatankować i za kilka minut miała wrócić po resztę gości. Nie wróciła...

Do tragedii doszło w pobliżu miejscowości Wall w stanie New Jersey. Jak twierdzili świadkowie, samolot miał problemy z osiągnięciem wysokości, dlatego zawrócił w kierunku lotniska. Podczas schodzenia do lądowania, odpadła część ogonowa oraz fragment skrzydła i maszyna z impetem uderzyła w betonową płytę lotniska.
Uderzenie było tak silne, że wyrzuciło z samolotu obu chłopców: Filipa i jego 14-letniego kuzyna Patryka. Ich ciała odnaleziono po dwugodzinnych poszukiwaniach kamerą termowizyjną.

Burmistrz Bielawy Ryszard Dzwiniel o tym, że w wypadku zginął mały mieszkaniec jego miasta dowiedział się wczoraj rano.

- Jest mi bardzo przykro, zwłaszcza że to dziecko, całe życie było przed nim. To, co się stało, jest straszne - skomentował burmistrz Dzwiniel. Zapowiedział, że złoży rodzinie kondolencje, gdy tylko nadejdzie na to odpowiedni moment.

- Jeśli będą potrzebowali wsparcia, choćby psychologicznego, z pewnością im je zapewnimy - dodaje.

Nie wiadomo jeszcze, kiedy odbędzie się pogrzeb chłopca.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto