Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Futbol amerykański: W Bielawie jak w Green Bay

Paweł Kucharski
Gdy Sowy z Bielawy awansowały do I ligi, również było radośnie
Gdy Sowy z Bielawy awansowały do I ligi, również było radośnie fot. archiwum bielawa owls
Futbol amerykański w polskim wydaniu ma coraz więcej miłośników, ale NFL nigdy nie przegoni.

Gdy w Polsce zaczęły powstawać pierwsze kluby futbolu amerykańskiego, fakt ten otrąbiły niemal wszystkie media o ogólnopolskim zasięgu. Młodych ludzi z pasją, którzy zaczęli rzucać, kopać i uganiać się za jajowatą piłką, traktowano jednak trochę z przymrużenie oka. I choć przez ostatnie pięć lat liczba tych zapaleńców zwiększyła się wielokrotnie, to na próżno szukać relacji z ligowych meczów na pierwszych stronach gazet sportowych czy w czołówkach dzienników telewizyjnych. Przy okazji niedawnego Super Bowl, święta sportu w Stanach Zjednoczonych, przyjrzeliśmy się, jak dziś wygląda sytuacja futbolu amerykańskiego nad Wisłą.

Sprzedała brzuch za bilety

Najpierw jednak należałoby wytłumaczyć fenomen Super Bowl - finałowego meczu zawodowej ligi futbolu amerykańskiego w Ameryce Północnej. Najprościej tego dokonać, posługując się liczbami. By obejrzeć na własne oczy zmagania Green Bay Packers i Pittsburgh Steelers, na stadionie w Arlington zasiadło ok. 103 tys. kibiców, mimo że przybycie na mecz utrudniały śnieżyce. Co więcej, najdroższe bilety w oficjalnym obiegu kosztowały 2 tys. dolarów, a u koników - kilka razy więcej. Pięć tysięcy osób, którym nie udało się wejść na trybuny, zapłaciło po 200 dolarów tylko po to, by móc obserwować boiskowe wydarzenia na telebimie ustawionym przed stadionem.

Ludzie w Stanach są w stanie zrobić naprawdę wiele, by móc na własnej skórze przeżyć emocje związane z Super Bowl. Tak jak niejaka pani Jennifer Gordon, która w 2007 roku wystawiła w aukcji internetowej miejsce reklamowe na... swoim ciężarnym brzuchu. Postawiła jednak pewne warunki. Reklama nie mogła mieć nic wspólnego z drużyną Indianapolis Colts, rywalem jej ukochanych Chicago Bears. Oferentów było mnóstwo, a pani Gordon wybrała pewną firmę zajmującą się handlem w internecie. W zamian otrzymała dwie wejściówki na stadion.

Pierś Janet Jackson, hymn Christiny Aguilery

Niedawny mecz Packers i Steelers przyciągnął przed telewizory rekordową liczbę 111 milionów Amerykanów, a w piątce najpopularniejszych wydarzeń w historii telewizji za oceanem tylko jedno nie jest związane z NFL. To ostatni odcinek serialu "MASH", który w 1984 roku śledziło niespełna 106 milionów ludzi. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że cena jednego, 30-sekundowego bloku reklamowego przy okazji Super Bowl w telewizji FOX osiągnęła w tym roku 3 miliony dolarów. Chętnych nie brakowało. Już w październiku zeszłego roku sprzedano cały czas reklamowy.
Super Bowl to również wielki show-biznes. Przed meczem i w trakcie przerwy na boisku swoje popisy wokalne prezentują największe gwiazdy muzyki. Niekiedy towarzyszą im okoliczności, o których mówi się bardzo długo po zakończeniu rywalizacji. O tym jak Justin Timberlake obnażył pierś Janet Jackson, pamiętamy wszyscy, ale kto wygrał wówczas mecz finałowy? No właśnie... Po tegorocznym finale warto pamiętać nie tylko to, że Christina Aguilera zapomniała słów amerykańskiego hymnu, ale również to, że Green Bay Packers pokonali Pittsburgh Steelers 31:25, a za najlepszego zawodnika meczu został uznany Aaron Charles Rodgers, quarterback zwycięskiej drużyny.
Futboliści NFL za swoją grę zarabiają miliony, a niektórych z nich śmiało można nazywać celebrytami. Deion Sanders, były cornerback takich klubów, jak Atlanta Falcons czy Dallas Cowboys, zyskał nawet przydomek "Prime Time" ze względu na udział w niezliczonych nocnych talk-show i reklamach. Z kolei Howie Long po 13 latach gry w Oakland Raiders trafił do świata kina, debiutując w produkcji "Tajna broń". Jest również etatowym ekspertem od NFL w telewizji FOX. Coś do powiedzenia na temat futbolu w ogólnoamerykańskich stacjach miała niejednokrotnie również... Joanna Krupa.

Tomasz Boczkowski w cieniu Jordana

Po co te wyliczenie i co mają one wspólnego z futbolem amerykańskim w Polsce? Pewne podobieństwa można znaleźć, zachowując oczywiście proporcje. Przykładów nie trzeba szukać daleko, bo Dolny Śląsk to potęga na futbolowej mapie Polski. Mistrzem kraju w sezonie 2010 byli bowiem Devils z Wrocławia, wicemistrzem ich lokalni rywale The Crew, a najlepszą drużyną w drugiej lidze - Bielawa Owls. Ci ostatni to prawdziwy fenomen, tak jak nowo kreowani mistrzowie NFL, Packersi z Green Bay. Gdyby nie futbol, to ta niewielka, 100-tysięczna miejscowość ze stanu Wisconsin nie byłaby na ustach całej Ameryki. Podobnie rzecz się ma w przypadku Sów z Bielawy, który to zespół powoli staje się sportową wizytówką 30-tysięcznej miejscowości na Przedgórzu Sudeckim. W drugoligowych rozgrywkach PLFA (Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego) na ich mecze przychodzi regularnie po tysiąc kibiców. To więcej niż na spotkania piłkarzy czwartoligowej Bielawianki. Idolem dzieciaków wcale nie jest miejscowy skórokop Tomasz Boczkowski, a Desmond Jordan, skrzydłowy Owls, który gdy tylko wychodzi na ulicę, jest oblegany przez chmarę dzieciaków proszących o autograf. Sowy z Bielawy to niezwykły klub również z innego powodu. Żaden inny w Polsce nie może się pochwalić tak dużym zainteresowaniem i wsparciem ze strony lokalnych władz.

W zbliżającym się sezonie podopieczni trenera Przemysława Klingera rywalizować będą w I lidze. Biorąc pod uwagę tak dużą popularność futbolu w Bielawie, jest bardzo prawdopodobne, że władze PLFA przyznają tej miejscowości organizację finału polskiego Super Bowl. To może być kolejny krok milowy w kierunku popularyzacji futbolu amerykańskiego w Polsce. Czynione są bowiem starania, by mecz ten pokazywała na żywo telewizja. Prawdopodobnie nigdy nie dojdzie do tego, by na reklamach przy okazji finału PLFA zarabiać setki milionów dolarów, ale kto wie, może kiedyś relacje z meczów polskich drużyn futbolu amerykańskiego na stałe trafią do ramówek.

Aki i Mark na ekranie

Z całym uznaniem dla Bielawy, stolicą polskiego futbolu amerykańskiego nadal pozostaje Wrocław. To tu swoją siedzibę mają dwa największe kluby - wspomniani wcześniej Devils i Crew. Ich zawodnikom trudno przebić popularnością Sebastiana Milę czy Vuka Sotirovicia, jednak niektórzy z nich mają szansę wryć się w pamięć szerszej grupy odbiorców, nie tylko sportowej. Mowa o Akim Jonesie i Mike'u Philmorze, którzy w tym roku zadebiutują na srebrnym ekranie.

Jeszcze w lutym do kin trafi film "Wojna żeńsko-męska", a u boku Sonii Bohosiewicz, Grażyny Szapołowskiej i Wojciecha Mecwal-dowskiego wystąpi Aki Jones z linii defensywnej The Crew. Jego rola jest epizodyczna, ale na tyle ciekawa, że trafiła do oficjalnego trailera. Amerykanin wypowiada w nim słowa "Jestem duża czekolada!".

- Tego nie było w scenariuszu i miałem nic nie mówić w filmie. Jednak w trakcie zdjęć wypaliłem te słowa, co bardzo się spodobało reżyserowi. Tak jak mi podoba się gra na planie. Gdybym miał kolejną propozycję, to na pewno bym ją przyjął. W ciągu trzech dni zdjęciowych zarobiłem więcej niż przez cały okres gry w futbol amerykański w Polsce - śmieje się Jones, absolwent Uniwersytetu Fordham na wydziale reklamy i marketingu. Za sobą ma on również udział w internetowym reality show "Chick Stop" i sesję zdjęciową w magazynie "Sport dla wszystkich". - Nie czuję się celebrytą, ale mam nadzieję, że kiedyś będę na tyle rozpoznawalny, że zostanę zaproszony jako DJ do nocnej audycji Radia Ram, które gra najlepszą muzykę - dodaje Jones. Jego kolega z The Crew, Mark Philmore, niedługo również zadebiutuje na srebrnym ekranie. Amerykanin uczestniczył bowiem w zdjęciach do filmu "Daas", bardziej ambitnej produkcji niż "Wojna żeńsko-męska". Oba filmy obejrzy pewnie mniej ludzi niż popisy aktorskie Howie Longa w "Tajnej broni", ale nie w tym rzecz.
Występy w filmach "wrocławskich" Amerykanów to tylko część działań, które mają popularyzować futbol amrykański w Polsce. Kolejna jest szkoła języka angielskiego Spek, w której wykładają wyżej wymienieni. Ich największą ambicją i oczkiem w głowie jest jednak Super Flag Bol, czyli odmiana futbolu amerykańskiego skierowana dla młodzieży, w której jest mniej brutalności.
- Cztery lata zabiegałem o realizację tego pomysłu. Cały czas wierzyłem i się udało. W naszej lidze rywalizuje 45 dzieciaków z czterech szkół. Ten program to najważniejszy cel w moim życiu - przyznaje Jones, prezes stowarzyszenia Super Flag Bol.

Wszystko, tylko nie pralnie

W zbliżającym się sezonie futbolu amerykańskiego w Polsce wezmą udział 23 drużyny. Dla porównania dodajmy, że w 2006 roku, kiedy odbyły się inauguracyjne rozgrywki, do gry przystąpiły cztery zespoły. Od tego czasu jednak wiele się zmieniło. Do Polski zaczęli przyjeżdżać amerykańscy trenerzy i zawodnicy. Najlepsi rywalizują dziś w rozgrywkach europejskich, a nie tak dawno reprezentacja kraju uczestniczyła w Otwartych Mistrzostwach Czech w halowej odmianie futbolu. Swoje pierwsze mecze odbyły również kadry U-19 i U-21. Na rodzime kluby coraz częściej przychylnym okiem spoglądają ludzie, którzy chcieliby zainwestować swoje pieniądze w sport. Ci, którzy już to zrobili, wierzą w dalszy rozwój tej dyscypliny sportu nad Wisłą.
Zwykliśmy przyjmować i przeszczepiać na polski grunt wszystko, co amerykańskie. No może poza samoobsługowymi pralniami które znamy jedynie z filmów. By obejrzeć futbol, wcale nie trzeba włączać telewizora, tylko pójść na stadion.

W NFL najdrożej kopie Janikowski

Jedynym Polakiem w zawodowej lidze NFL jest pochodzący z Wałbrzycha Sebastian Janikowski.
Urodzony w 1978 roku syn Haliny i Henryka swoją przygodę ze sportem zaczynał od piłki nożnej. W wieku 15 lat, jako gracz Górnika Wałbrzych, był ponoć brany pod uwagę przy powołaniach do reprezentacji Polski U-17. Po rozwodzie rodziców wyjechał wraz z ojcem do Stanów Zjednoczonych. Pierwszy raz z futbolem amerykańskim miał do czynienia w drugiej klasie szkoły średniej. Do ligi NFL trafił w roku 2000, a jego zespołem zostali Raidersi z Oakland. Obecnie należy do grona najlepszych graczy, którzy występują na pozycji kopacza (ang. kicker). W 2003 roku jego zespół rywalizował z Tampa Bay Buccaneers w finale Super Bowl. Polak zdobył trzy punkty, ale Raiders przegrali 21:48. W 2010 roku Janikowski podpisał nowy kontrakt z Oakland, który gwarantuje mu zarobki na poziomie 16 mln dolarów w przeciągu 4 lat. Jeszcze żaden kicker w historii NFL nie zarabiał więcej.

FUTBOL AMERYKAŃSKI W BIELAWIE

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto