Przeprowadziliśmy Cię oto, Drogi Czytelniku, przez wieki, czy właściwie tysiąclecia śląskich dziejów. Dzieje te się nie skończyły, gdyż historia nigdy się nie kończy. Historia cały czas się staje – wiele wydarzeń, o których będzie się pisać w przyszłych podręcznikach, wydarzyło się chociażby w ciągu tych kilku tygodni ukazywania się naszego cyklu. Historią jest już zresztą ta chwila, w której sięgnąłeś po czytaną właśnie gazetę. Częścią historii będziesz – a raczej jesteś – i Ty.
Kołem się toczy
Wiemy, że Śląsk boryka się dzisiaj z licznymi problemami. Lecz nie po raz pierwszy w swoich dziejach. Nieraz przecież bywało tak, iż po tłustych latach nadchodziły chude. Albo na odwrót. Kultura łużycka rozwijała się przez setki lat, a przecież w końcu upadła – nawet nie do końca wiemy dlaczego. W średniowieczu na rządzony przez Piastów Śląsk spadł najazd Mongołów, wyniszczały kraj wojny husyckie i późniejsze walki o czeski tron. W XVII wieku miał miejsce kataklizm wojny trzydziestoletniej, w XVIII – wojny śląskie i siedmioletnia. Na XX wieku złowrogie piętno wywarły dwa światowe konflikty, z których pierwszy przyniósł Śląskowi głód i niedostatek, a drugi fizycznie wyniszczył znaczną część kraju i jego ludności.
Nie trzeba było zresztą wojen, by ludzie mieli realne powody do narzekania na swój los. Wystarczyły przygniatające ogół podatki, bardziej kojarzące się z wyzyskiem niż wypełnianiem obowiązku wobec państwa na zasadzie „do ut des” – czyli daję, byś i ty dał. Albo narzucana przez władze z zewnątrz, niekorzystna dla regionu polityka gospodarcza. Nie, nie chodzi o XX wiek, o rządy komunistyczne czy daleką wciąż od ideału III RP. Tak przecież było w pierwszych latach pruskich rządów, tuż po podbiciu Śląska przez Fryderyka Wielkiego. A że historia kołem się toczy? Oczywiście. Dotyczy to wielu krajów, czemu nie miałoby dotyczyć i Śląska?
To wniosek wbrew pozorom optymistyczny. Po kryzysie musi nadejść koniunktura. Po katastrofie mongolskiego najazdu z 1241 roku nastąpił szybki rozwój miast i osadnictwa. Straty poniesione w wyniku wojny trzydziestoletniej odrabiano wprawdzie długo, ale w końcu udało się je nadgonić. Śląsk przecież ponownie kwitł w 1740 roku, gdy wzbudził zaborczy apetyt Fryderyka II. A początkowy regres w gospodarce XVIII-wiecznego Śląska pod rządami Prus także poprzedzał wspaniały rozwój przemysłu, który miał trwać przez sto kilkadziesiąt lat.
Świat przyspieszył
Oczywiście wszystko to nie znaczy, że wystarczy siąść i zaczekać, aż nadejdą lepsze czasy. Wprawdzie „Historia magistra vitae est” (co po polsku znaczy, iż historia jest nauczycielką życia) i powinni o tym pamiętać politycy. Lecz prawdą jest również, że bezdyskusyjnie cenna znajomość historii bynajmniej nie zwalnia od myślenia. Tym bardziej, iż świat nie tylko zmalał ostatnimi laty, ale i przyspieszył. Realia, w jakich rozwija się dzisiejszy Śląsk ze swoimi problemami gospodarczymi, społecznymi, narodowościowymi, są więc skomplikowane, a w przyszłości bynajmniej się nie uproszczą.
Globalizacja stawia wyzwania wcześniej w dziejach nieobecne; zmusza do brania pod uwagę coraz to liczniejszych okoliczności.
Przykładem niech będą czynniki determinujące koniunkturę i popyt na węgiel koksowy. Są to, uwaga: wzrost zapotrzebowania na węgiel w Japonii w związku z uruchomieniem tam stalowni produkujących na użytek Chin; te z kolei preferując węgiel australijski nie gardzą też innym, zresztą Australijczycy mają swoje własne kłopoty i nie są w stanie się wyrobić z zobowiązaniami; Kanada również zmniejsza swój eksport; USA też jakoś mniej chętnie eksportują; choć o węgiel woła również rozbudowujący się przemysł hutniczy Indii oraz Brazylii; na tle reszty słabiej wypada zapotrzebowanie starej dobrej Europy, gdzie i tak ciągle konkuruje ze Śląskiem Rosja. Jeśli podsumować to wszystko, okaże się świat w tym tylko roku zakupi dziesiątki milionów ton węgla koksowego, a 6 milionów ton po prostu mu zabraknie. A jak na rynku mało jakiego towaru, to jego cena idzie w górę. Ot, i koniunktura.
Przykład to jak widać nie tak znowu pierwszy z brzegu, bo wszystko to kształtuje perspektywy przed naszym górnictwem przynajmniej w ciągu najbliższych paru lat... Owego szczególnie poszukiwanego w świecie węgla koksującego mamy sporo, nieco więcej niż 1/3 ogółu zasobów i głównie w Rybnickim Okręgu Węglowym. Co z tego z kolei wynika, dostrzeże każdy kto uważnie czyta gazety.
W samej jednak Polsce zużycie węgla – energetycznego, tego, którego pod Górnym Śląskiem jest najwięcej – spada. W 1990 r. wynosiło ono 120 mln ton, w zeszłym roku spadło do 83 mln. Mimo to pozostaje on głównym surowcem energetycznym polskiej gospodarki i tak też będzie w najbliższych latach.
Węglowy problem
Niemniej współczesnemu górnictwu nie jest łatwo, a właściwie to raczej boleśnie trudno, chociaż jesteśmy i pozostaniemy głównym producentem węgla w Europie Środkowej. Węgiel nie jest dziś aż tak strategicznym surowcem jak ropa naftowa, ale nie wolno go wydobywać tyle, ile każdy miałby ochotę. W naszym przypadku produkcję ograniczają zalecenia Banku Światowego oraz Unii Europejskiej. Eksploatacja istniejących złóż jest coraz trudniejsza, kosztowniejsza, coraz bardziej niebezpieczna. Niestety, ograniczenie wydobycia wiąże się z redukcją zatrudnienia, a co to znaczy przy braku alternatywnych miejsc pracy... wiemy. Bezrobocie, w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym dokuczliwe, w Wałbrzyskim Zagłębiu Węglowym jest po prostu koszmarem.
Oczywiście więc na samym tylko węglu przyszłości się nie oprze. Tak właściwie, choć może i banalnie to na pozór zabrzmi, najlepiej będzie oprzeć ją na... nas samych. Na Śląsku żyją miliony ludzi i będzie ich przybywało – jeżeli nie za sprawą przyrostu naturalnego, to dzięki migracji. Każdy zaś człowiek musi jeść, pić i ubrać się, nie tylko to zresztą – warto by mógł wypocząć, wykształcić dzieci, leczyć się, dojechać z Katowic do Wrocławia wygodną autostradą... A to zapewnić mogą tylko inni ludzie, wykonujący odpowiednie zawody. Zasada „daję, byś i ty dał” jest jak najbardziej odpowiednia i w tym przypadku.
Oblicze Śląska z dawien dawna było wielokulturowe. Różnoetniczna najprawdopodobniej była już kultura łużycka, później żyły tu obok siebie różne plemiona Celtów i Germanów, wreszcie Słowian. W średniowieczu Śląsk był polsko-czeskim pograniczem; prócz rodzimej, słowiańskiej ludności stale przybywało na nim przybyszów z różnych krain Rzeszy Niemieckiej. Po II wojnie światowej zjawili się przesiedleńcy z Kresów i centralnej Polski. Nawet pod koniec lat 40. na Dolny Śląsk przyjechali emigranci z Grecji, w której upadła rewolucja komunistyczna. To ostatnie może być swego rodzaju zapowiedzią na przyszłość. Zmniejszony za sprawą globalizacji świat to niestety świat niespokojny i nie wolny od nędzy. Europa – a raz z nią i Śląsk – ludziom uciekającym przed wojną czy niedostatkiem może się jawić jako ziemia obiecana. Niewykluczone więc, iż w przyszłości zjawią się oni masowo wśród nas, że za naszego życia lub za życia naszych dzieci w Tychach czy Legnicy pojawią się meczety albo prawosławne świątynie. Niemożliwe? Na pewno?
Region ponad wszystkim
Nowa Europa ma być – i rzeczywiście staje się coraz bardziej – Europą regionalną. Śląsk ma tu sporo do nadrobienia. Jego wielokulturowe tradycje regionu kresowego to niewątpliwie mocny punkt, zarazem jednak, za sprawą dziesięcioleci rządów nazistowskich i komunistycznych, obecnemu pokoleniu brakuje w zasadzie odpowiednich doświadczeń. Nie można przecież bazować tylko na znanych z historii, podręcznikowych rozwiązaniach. Doświadczenia trzeba dopiero zbierać, albo też podglądać je u podobnych jak Śląsk regionów pogranicza, których w Europie nie brakuje. Na szczęście coś się przecież już się dzieje – powstały euroregiony, Specjalna Strefa Ekonomiczna, Kontrakt Regionalny, lokalne programy rozwoju... Nawet sporo, choć chciało by się więcej, szybciej, jeszcze za naszego pokolenia!
Warto zauważyć jeszcze jedno. Po raz kolejny w swoich dziejach – wcześniej miało to miejsce w XVI wieku, gdy Śląsk znalazł się w światowym imperium Habsburgów oraz po roku 1871, gdy wraz z Prusami wszedł w skład dynamicznie rozwijających się, zjednoczonych Niemiec – Śląsk należy do gigantycznego (obecnie jednego z trzech wiodących w świecie) organizmu gospodarczego. Nawet jeżeli jest położony na jego peryferiach – toć i wcześniej było podobnie! – wydaje się to dobrze wróżyć na przyszłość.
Kto wie? Deus mirabilis, fortuna variabilis. A historia nigdy się nie kończy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
kup teraz

Samsung UE50BU8002
Gwarancja: 24 miesiąceZałączone wyposażenie: Instr…
Trzymał w ramionach Jane Fondę - poznaj jego historię!