W styczniu Sąd Apelacyjny we Wrocławiu skazał go prawomocnie na karę czterech lat więzienia w zawieszeniu na sześć lat oraz nakaz oddania do banku 860 tys. zł. - Od stycznie skazany nie wpłacił na rzecz banku nawet złotów, dlatego domagaliśmy się, by poszedł do więzienia – mówi Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy i podkreśla, że kara więzienia nie zwalnia go z oddania skradzionych pieniędzy.
Przypomnijmy. We wrześniu 2010 roku prokuratura oskarżyła 33-letniego Dariusza O., doradcę ds. funduszy inwestycyjnych banku BGŻ, o oszustwo i kradzież.
- Dariusz O. był maklerem, miał pod swoją opieką majętnych klientów - tłumaczy Ewa Ścierzyńska. - Ci ufali mu i powierzali swoje pieniądze. Zamiast lokować je w funduszach inwestycyjnych, oskarżony wpłacał na konto swoje lub swojej żony - dodaje pani prokurator.
Tam rosły małżeństwu odsetki od tych kwot. Inną częścią pieniędzy makler grał na giełdzie. Jak zeznał śledczym, miał zamiar oddać pieniądze nawet z odsetkami, ale wtedy na giełdzie był krach i część gotówki przegrał. Proceder trwał kilka lat. Prokuraturze nie udało się ustalić, ile makler zarobił, obracając pieniędzmi klientów. Nie udało się również całej kwoty odzyskać. Na koncie maklera było bowiem tylko trochę ponad 120 tys. zł.
Bank nie chce komentować sprawy. Podkreśla, że mężczyzna został dyscyplinarnie zwolniony. Wykorzystani przez Dariusza O. klienci odzyskali swoje pieniądze z należnymi odsetkami.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?