18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pochowany za życia. Są nowe fakty

Redakcja
Wiadomo już jak doszło do pomyłki w identyfikacji zwłok 33-letniego Roberta Wyki z Bielawy.

Mężczyzna miał utonąć w październiku ubiegłego roku w Berlinie. W listopadzie został pochowany na cmentarzu w Bielawie, a kilka tygodni później okazało się, że żyje. O sprawie pisaliśmy jako pierwsi dwa miesiące temu. -
Otrzymaliśmy pismo, z którego wynika, że niemiecka policja znalazła przy wyłowionych zwłokach paszport Roberta Wyki. Teraz okazało, że był to podrobiony dokument. Denat wkleił w niego swoje zdjęcie – mówi Emil Wojtyra, szef wydziału śledczego prokuratury Rejonowej w Dzierżoniowie, które prowadzi śledztwo w tej sprawie. Ma ono wyjaśnić okoliczności rzekomej śmierci pana Roberta i ustalić kto tak naprawdę jest pochowany na cmentarzu.
Najprawdopodobniej jest to wrocławianin. Robert Wyka zeznał bowiem, że w październiku skradziono mu dokumenty, zarówno polskie jak i włoskie (mężczyzna miała podwójne obywatelstwo bo przez 14 lata mieszkał i pracował we Włoszech). Kila dni później Polak z Wrocławia oddał mu tylko dowód osobisty, twierdząc, że znalazł go przypadkiem. Mężczyzna był do Roberta bardzo podobny.
Polscy śledczy będą chcieli przeprowadzić badania DNA. Trwa też przeszukiwanie rejestrów osób zaginionych.

Przypomnijmy. W październiku rodzina Roberta Wyki mieszkająca w Bielawie otrzymała informacje, że ich syn nie żyje. - Kiedy się o tym dowiedzieliśmy byliśmy w szoku – opowiada pani Kamila, siostra mężczyzny. - Rodzice bardzo tę wiadomość przeżyli. To starsi ludzie, mama się rozchorowała. Nie przypuszczaliśmy nawet, że to może być pomyłka. Policja mówiła że ciało zostało zidentyfikowane i Niemcy mają pewność to Robert. Zresztą to się zgadzało, bo kilka tygodni wcześniej Robert wyjechał do Niemiec i od kilku dni nie mieliśmy z nim kontaktu. Jego telefon milczał – wspomina pani Kamila.
Kilka dni później kobieta wraz wynajętym zakładem pogrzebowym pojechała do Berlina po ciało brata. Chciała je zobaczyć, ale odmówiono jej, tłumacząc, że ciało przez 3 tygodnie leżało w wodzie i jest w stanie rozkładu. Do Polski trafiło w zamkniętej, metalowej trumnie (bo takie są procedury sanitarne przy transportowaniu zwłok przez granicę), dlatego tu również nikt ich nie widział.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto