Policjanci idą do więzienia

Zdaniem sądu nie ma wątpliwości, że policjanci przez kilka lat współpracowali z niebezpieczną grupą przestępczą. Za pieniądze, papierosy i darmowe usługi w agencji towarzyskiej sprzedawali im tajne informacje ze śledztw oraz przemycali ogromne ilości narkotyków. Jednemu z policjantów Marcinowi W. udowodniono przemyt 200 kilogramów marihuany i kilku tysięcy sztuk tabletek ekstazy.

- To była trudna sprawa, szokująca. Ludzie, którzy zostali powołani do tego by strzec prawa, by walczyć z przestępcami, sami te przestępstwa popełniali – uzasadniał wyrok Maciej Jedliński z Sadu Okręgowego w Świdnicy. - A to co przed laty działo się w świdnickiej komendzie woła o pomstę do nieba – odpowiadał sędzia. Mówił, że Sławomir C. jedyny policjant, który przyznał się do zarzucanych mu czynów zeznał, że funkcjonariusze przychodzili do pracy pijani, często zamiast na interwencje jechali do domu któregoś z nich by tam pić alkohol, a jeden z komendantów sam biegał pijany po korytarzy i zwalniała podwładnych. - Co gorsze ci którzy chcieli dobrze pracować, nie pili w czasie pracy, byli izolowani. Obraz tej jednostki jest przerażający – mówił oburzony sędzia.

Tylko jeden ze skazanych policjantów otrzymał karę z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. To właśnie Sławomir C. Jego dawni koledzy pójdą do więzienia. Sędzia tłumaczył też, że skazanie oskarżonych nie odbyło się tylko na podstawie obciążających ich zeznań świadka koronnego. - Te zeznania są istotne, ale zawsze potwierdzają je inne, mocne dowody. Tu gdzie ich nie było, nie było też słowa winny. Dlatego od części zarzutów oskarżonych uniewinniono. Sąd podchodził bowiem do zeznań skruszonego przestępcy z wielką ostrożnością – podkreślał sędzia Jedliński.
Wyrok jest nieprawomocny.

Więcej o tej bulwersującej sprawie we wtorkowym wydaniu Gazety Wrocławskiej