Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przebudować miasta i ludzi

Tomasz Borówka, Ryszard Parka
W początkach lat pięćdziesiątych przygotowano plan deglomeracji Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Do tej pory śląskie miasta rozwijały się jedno przy drugim. Nie był to kłopot w pierwszej połowie XX wieku.

W początkach lat pięćdziesiątych przygotowano plan deglomeracji Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Do tej pory śląskie miasta rozwijały się jedno przy drugim. Nie był to kłopot w pierwszej połowie XX wieku. Pod centralną, już zabudowaną, częścią regionu znajdowały się pokaźne zasoby węgla. W wydobyciu przeszkadzała obecność miast.

Problem miała rozwiązać budowa czterech miast satelitarnych odciążających centrum Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego: Tychów, Pyskowic, Gołonoga i nowych dzielnic Bytomia w pobliżu Radzionkowa. Miało to być miejsce dla robotników z Górnego Śląska oraz sprowadzanych spoza jego granic i zasilających kadry rozbudowywanych kopalni, zakładów hutniczych czy koksowniczych.

Zaczęło się w tzw. Nowych Tychach, od osiedla „A”. Powstało osiedle o jasnych założeniach urbanistycznych, nie pozbawione jednak cech obowiązującego wówczas „socrealu”. Napływowi robotnicy w socjalistycznych Tychach znajdowali warunki, o jakich mogli tylko pomarzyć w starym miejscu pracy. Zmieniła się też struktura ludności. Oprócz hanysów i goroli, pojawiali się w śląskich miastach kresowiacy, medalikorze z nieodległej Częstochowy, krojcoki, przyżenieni, bastardzi, a poźniej werbusy i wulchausoki z hoteli robotniczych.

Nowe Tychy czy Pyskowice, to była pierwsza fala. Potem powstało stutysięczne Jastrzębie w Rybnickim Okręgu Węglowym i dziesiątki osiedli w bezpośredniej bliskości budowanych zakładów pracy. Te nie tylko dawały pracę i jaki taki zarobek, ale także organizowały życie kulturalne pracowników.

W Polskę wyruszyli kopalniani werbownicy. Docierali do wiosek i miasteczek Kielecczyzny czy osad podlaskich. Kusząc wysokimi zarobkami, nowymi mieszkaniami czy pokojami w hotelach robotniczych zachęcali do przyjazdu na Śląsk. Wymagania kwalifikacyjne były skromne. Wystarczyło w przyszłości ukończenie przykopalnianej szkoły zawodowej lub dokończenie na specjalnych kursach szkoły podstawowej.
Na werbusów, jak ich nazywano, czekały rzeczywiście miejsca pracy w kopalniach i zakładach przemysłowych, nieprzyzwoicie wysokie zarobki oraz mieszkania we wznoszonych naprędce blokowiskach.

Powstawały górnicze i hutnicze ośrodki wczasowe.
Wygospodarowano specjalną pulę talonów na samochody, głównie małe i duże fiaty. Przygotowywano tanie wycieczki do NRD i innych krajów obozu socjalistycznego.

W katowickim Spodku organizowano spotkania dla partii i jej przodującej siły – klasy robotniczej, a studentów młodego Uniwersytetu Śląskiego wożono do kopalni i hut, aby nabrali pokory i szacunku do pracy fizycznej i wiodacej roli robotników.

W katowickim Teatrze Wyspiańskiego dekorowano matki, które wychowały trzech synów górników. Na takie wyróżnienie nie mogły liczyć matki trzech wynalazców, inżynierów czy pracowników naukowych.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto