Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawa pochowanego za życia wyjaśniona!

Małgorzata Moczulska
Wiadomo już kim jest mężczyzna pochowany w grobie w Bielawie jako Robert Wyka. To 36-letni mieszkaniec Wrocławia Robert Staniszewski. Po tym jak w piątek w "Gazecie Wrocławskiej" opublikowane zostało zdjęcie denata, które miał wklejone w skradzione Wyce dokumenty, do prokuratury zadzwoniła jego mama.

Okazało się, że jej syn wyjechał do Berlina w 2009 roku – mówi Emil Wojtyra, szef wydziału śledczego Prokuratury Rejonowej w Dzierżoniowie.

Z relacji kobieta wynika, że początkowo dzwonił do niej wiele razy opowiadając, że jest szefem w dyskotece i że bardzo dobrze mu się za granicą wiedzie. W lipcu ubiegłego roku zadzwonił pod wpływem alkoholu i pokłócił się z matką. Od tego czasu milczał.

Do prokuratory zadzwonili również policjanci z Wrocławia. Okazało się, że Robert Staniszewski był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania. Najprawdopodobniej uciekł za granice przed wyrokiem za rozbój.

Identyfikacja zwłok kończy polskie śledztwo w sprawie pomyłki dotyczącej śmierci Roberta Wyki. Akta sprawy zostaną przekazane do Berlina. Tamtejsi śledczy będą wyjaśniać czy nie doszło do niedopełnienie obowiązków przez policjantów, bo przy identyfikacji zwłok jest wiele znaków zapytania.

Chodzi głównie o fakt, że topielec został zidentyfikowany jako Robert Wyka jedynie na podstawie paszportu jaki przy nim znaleziono. Zdjęcie w dokumencie nie miało pieczątki i znaków wodnych i zdaniem polskich śledczych na pierwszy rzut okaz widać było, że dokument jest podrobiony.

Dodatkowo siostra Roberta Wyki, którą poproszono o odebranie rzekomych zwłok brata z Berlina mimo, że chciała zobaczyć ciało, nie dano jej takiej możliwości, bo zamknięto je i zapieczętowano w metalowej trumnie. W efekcie zwłoki przywieziono do Bielawy, gdzie w listopadzie odbył się jego pogrzeb.

To był jeden z najgorszych dni w życiu naszej rodziny – wspomina pani Kamila siostra Roberta. - Tajemnicza śmierć, gdzieś z dala od domu. Rodzice żyli na lekach uspakajających nie mogąc pogodzić się z śmiercią ukochanego syna – dodaje.

Po kilku tygodniach, gdy życie zaczęło powoli toczyć się dalej, któregoś, styczniowego dnia listonosz przyniósł kartkę pocztową od Roberta wysłana z Niemiec. Pisał, że długo się nie odzywał, bo zmienił mieszkanie, ma pracę i podał swój nowy numer telefonu, by w razie czego móc się z n im skontaktować. Wtedy wyszło na jak, że mężczyzna żyje, a w grobie leży ktoś inny.

Dziś wiadomo co przyczyniło się do pomyłki. Robert Wyka zeznał, że w październiku, w Berlinie skradziono mu dokumenty, zarówno polskie jak i włoskie (mężczyzna miał podwójne obywatelstwo bo przez 14 lata mieszkał i pracował we Włoszech). Kilka dni później Polak z Wrocławia (teraz wiadomo, że był to Staniszewski) oddał mu tylko dowód osobisty, twierdząc, że znalazł go przypadkiem. Mężczyzna był do Roberta bardzo podobny.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto