Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

U progu ostatniej wojny śląskiej

Tomasz Borówka, Ryszard Parka
Rozkazy brzmią: zająć linię Rudeswald-Annaberg, czyli, innymi słowy Kudowa-Chałupki. Wojska Republiki Czechosłowackiej szybko zajmują kilkanaście pogranicznych miejscowości.

Rozkazy brzmią: zająć linię Rudeswald-Annaberg, czyli, innymi słowy Kudowa-Chałupki. Wojska Republiki Czechosłowackiej szybko zajmują kilkanaście pogranicznych miejscowości. Wkracza do akcji Samodzielna Brygada Pancerna, opanowując stację i węzeł kolejowy w Chałupkach. Jej czołówki podchodzą pod Racibórz. Od skraju miasta dzieli je zaledwie 5 kilometrów.

– Zamierzamy obsadzić teren aż do Odry! – oznajmia osłupiałemu komendantowi polskiej milicji z Raciborza czechosłowacki dowódca.

W odpowiedzi na agresję rząd RP oświadcza, iż „będzie zmuszony zastosować wszelkie środki będące w jego dyspozycji w celu zapewnienia obrony ludności polskiej i utrzymania porządku”.
Za słowami szybko podążają czyny, a mówiąc ściślej – rusza 1 Korpus Pancerny w składzie trzech brygad czołgów i jednej zmotoryzowanej piechoty, pod dowództwem generała Józefa Kimbara. Kierunek: Śląsk Cieszyński!
Opisane powyżej wypadki nie są literacką fikcją, lecz miały miejsce naprawdę – w połowie roku 1945.

Okupacja Śląska Cieszyńskiego przez Niemców trwała stosunkowo długo. Dopiero 1 maja 1945 r. wojska radzieckie zajęły Skoczów, 3 maja Cieszyn, a w dniach 3-5 maja wyparły Niemców z Zaolzia. W okolicznościowym rozkazie Stalina znalazło się wówczas sformułowanie o wkroczeniu Armii Czerwonej na terytorium Czechosłowacji i oswobodzeniu miasta Cieszyna. Władze odradzającej się, niepodległej republiki czechosłowackiej zinterpretowały te słowa jako aprobatę radzieckiego przywódcy dla ich władzy nad spornym od kilkudziesięciu lat terytorium Zaolzia. I nie tylko...

Stanowisko rządu czechosłowackiego jest całkowicie jednoznaczne: nie uznaje on żadnych zmian terytorialnych będących następstwem traktatu w Monachium z 1938 r. A że II Rzeczpospolita weszła w posiadanie Śląska Zaolziańskiego przy okazji niejako „monachijskiej zmowy”, uczyniła to po prostu nielegalnie. Nie dość na tym, zmian granicznych związanych z układem monachijskim nie uznaje również Związek Radziecki, a to jego armia wyzwoliła sporny teren. Proszę – podkreśla strona czechosłowacka – przecież nawet na mapach posiadanych przez radzieckich oficerów granica przebiega jak przed październikiem 1938... Tak czy inaczej, Praga oddać Zaolzia Polsce nie zamierza, gdyż zostawiwszy już na boku stosunki narodowościowe, znajdują się tam najbogatsze w Czechosłowacji złoża węgla kamiennego (zagłębie ostrawsko-karwińskie!), o hutach Trzyńca oraz strategicznej, łączącej Czechy i Morawy ze Słowacją linii kolejowej, nie wspominając.

I rzeczywiście, jeszcze nie przebrzmiały ostatnie strzały II wojny światowej, a władze czechosłowackie, przy poparciu radzieckiego dowództwa wojskowego, likwidują spontanicznie utworzone na Zaolziu zaraz po wyzwoleniu polską administracje i milicję. Ludność polska, zwłaszcza ta przybyła po 1938 roku, zostaje poddana represjom.

Ale nie koniec na Zaolziu. Republika Czechosłowacka wysuwa pretensje terytorialne wobec części ziem wchodzących przez kilkaset poprzedzających II wojnę światową lat do Niemiec. Ziemie te mają stanowić swego rodzaju rekompensatę dla okrojonej terytorialnie Polski, za jej wschodnie kresy zagarnięte przez ZSRR. Ale wielkie mocarstwa jak dotąd jeszcze ostatecznie o tym nie przesądziły, gdyż ostatecznie wiążące decyzje zapaść mają dopiero na konferencji w Poczdamie. W czeskim Nachodzie utworzono „Narodni Vybor pro Uzemi Kladsko”, czyli Radę Narodową dla Ziemi Kłodzkiej, a w Pradze powstał „Svaz Přatel Kladska” – Związek Przyjaciół Kłodzka. Rząd w Pradze głosi wszem i wobec przynależność terytorium Kłodzka do Republiki Czechosłowackiej „ze względów historycznych, etnicznych, geograficznych, gospodarczych i komunikacyjnych”. Także i tu dochodzi do incydentu zbrojnego. W apogeum polsko-czechosłowackiego konfliktu, 15 czerwca 1945, przez Przełęcz Międzyleską przetacza się czechosłowacki pociąg pancerny.

13 czerwca Vladimir Clementis, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych oświadcza w radiu, iż do Czechosłowacji powinny należeć Kłodzko, Głubczyce i Racibórz. Jak wiemy, w tym czasie kominy tego ostatniego miasta musiały być już dobrze widoczne z wieżyczek nadjeżdżających czechosłowackich czołgów. W Hulczynie powstaje „Hornoslezsky Komitet” (Komitet Górnośląski). Szerzące się pogłoski głosiły, iż w następnej kolejności Czesi zażądają polskiej części Śląska Cieszyńskiego z Bielskiem włącznie. W pewnym momencie zdawało się, iż rzeczywistość wyprzedzi nawet pogłoski – oto czescy intelektualiści skierowali do rządu memorandum, postulujące włączenie do Czech nie tylko Bielska i Rybnika, ale również... Gliwic i Opola.

Do Warszawy dotarły informacje na temat planowanej (a właściwie rozpoczętej już, lecz póki co nie prowadzonej na masową skalę) akcji wysiedlenia z Zaolzia polskiej ludności. Michał Rola-Żymierski, pełniący funkcję premiera i ministra spraw zagranicznych, 15 czerwca wręczył posłowi czechosłowackiemu notę będącą w istocie 48-godzinnym ultimatum, w którym strona polska domagała się wycofania wojsk czechosłowackich z powiatu raciborskiego i ustanowienia tymczasowej, wspólnej administracji dla Zaolzia. W tym czasie na Śląsk Cieszyński dotarły już jednostki I Korpusu Pancernego generała Kimbara. Polscy czołgiści czytali propagandowe odezwy głoszące, iż idą z pomocą rodakom na Zaolziu. Adresowane do tych ostatnich, specjalne audycje nadawała rozgłośnia Polskiego Radia w Katowicach. Urzędujący tam wojewoda śląski Aleksander Zawadzki polecił drukować przeznaczone do zrzucania z samolotów ulotki. Wojna zdawała się być o krok.

Lecz nie wybuchła. Więcej – wbrew pozorom była po prostu niemożliwa. Tak na Zaolziu, jak i w polskiej części Śląska Cieszyńskiego stacjonowała Armia Czerwona. Sam generał Kimbar o wiele, wiele dłuższą służbę niż w Wojsku Polskim, odbył wcześniej w ... Armii Czerwonej, do której wstąpił jeszcze w 1921 r. Do WP skierowano go dopiero w maju 1944. Nie stanowił zresztą wyjątku, w szeregach I Korpusu Pancernego było wielu Rosjan, zwłaszcza wśród oficerów. Dosyć też trudno sobie wyobrazić żołnierzy czechosłowackiej armii sformowanej w ZSRR przy udziale komunistów (m.in. Klemensa Gottwalda), otwierajacych ogień do Polaków, z których wielu jest tak naprawdę Rosjanami!

Zatem można domyśleć się, w jakiej mniej więcej atmosferze jeszcze 14 czerwca (o czym Warszawa dowiedziała się dopiero dzień później), doszło do porozumienia przedstawicieli wojsk czechosłowackich, radzieckich i polskich i, w efekcie którego te pierwsze wycofały się spod Raciborza, a ostatnie nie wkroczyły na Zaolzie. Nie bez powodu opowiadano później w Polsce dowcip, jak to nad Olzę w Cieszynie podjeżdżają polski i czechosłowacki tank, stają z wycelowanymi jeden w drugiego działami, po czym otwierają się włazy, wychodzą dowódcy, machają do siebie rękoma, a jeden woła „Dawaj, Wania, zakurim!”...

Praga zwaliła winę za incydenty zbrojne na rzekomą samowolę dowódców. Zaś trudne dla obydwu stron negocjacje ciągnęły się, pod czujnym okiem Moskwy, jeszcze przez kilkanaście lat. Ostateczne porozumienie zawarto dopiero w 1958 roku. Śląsk Zaolziański pozostał przy Czechosłowacji, Kotlina Kłodzka w Polsce, a granica drgnęła minimalnie jedynie w Sudetach i Górach Izerskich.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto