Wyrodni rodzice nie chcą płacić za utrzymanie dzieci

Sylwia Królikowska, PG, MK
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Dariusz Gdesz
- Rodzice nie dość, że nie są odpowiedzialni za dzieci, to jeszcze czują się bezkarni - mówi Iwona Siemińska, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Wałbrzychu

Wypowiedziała wojnę wyrodnym matkom i ojcom, którzy zamiast pracować na utrzymanie dzieci, wolą leżeć na kanapie. A największym ich zmartwieniem jest to, czy mają pieniądze na alkohol i papierosy.

Do tego, by zaczęli płacić na dzieci, ma ich zmobilizować wyrok sądowy. Przygotowanych zostało już siedem pozwów, na razie przeciwko rodzicom pociech umieszczonych w rodzinach zastępczych. To pierwsza taka akcja w kraju. Już dziś interesują się nią centra pomocy rodzinie z innych miast w całej Polsce.

- Dzwonią i pytają, jak to organizowaliśmy. A tak naprawdę podeszliśmy do tego najprościej, jak się da. Zgodnie z prawem odpowiedzialność za dziecko jest naturalnym obowiązkiem rodzica i tego wymagamy - dodaje Siemińska.

Wałbrzyski PCPR ma już na koncie pierwszy sukces i wygraną sprawę. Sąd zasądził alimenty biologicznym rodzicom dwójki dzieci. Mają płacić po 100 zł miesięcznie za dwoje pociech w rodzinie zastępczej. Dotąd cały czas bronili się tym, że ich na to nie stać.

- Nie może tak być, że w ogóle nie są odpowiedzialni za swoje potomstwo - denerwuje się Siemińska. - Dlatego chcemy z tym zrobić porządek raz na zawsze.

Po pierwszej udanej sprawie chce iść dalej. Jeszcze w tym roku na tapetę weźmie rodziców dzieci z domów dziecka. To daje kilkaset pozwów. Razem z tymi dotyczącymi rodzin zastępczych - nawet blisko pięćset.

Wyrok sądowy co prawda nie załatwia sprawy od razu. Jest jednak przyczynkiem do tego, by można było pójść dalej i skutecznie ściągnąć dług, choćby przy pomocy komornika.

- To bardzo dobre rozwiązanie - chwali Magdalena Walaszek z Wałbrzycha, która jest mamą czwórki dzieci.

Razem z mężem pracują na kilku etatach, by zapewnić im godne życie. - Skóra cierpnie na karku, kiedy człowiek pomyśli, co może czuć dziecko w bidulu, kiedy rodzic w ogóle nie czuje się za niego odpowiedzialny - mówi wałbrzyszanka.

Spośród wychowanków dolnośląskich domów dziecka tylko niewielki odsetek to całkowite sieroty.

Większość dzieci ma choć jednego biologicznego rodzica, a nawet dwoje. Choć dyrektorzy placówek zastrzegają, żeby nie generalizować, to jednak większość przyznaje, że garstka poczuwa się do odpowiedzialności za własne dziecko.

A tylko w powiecie wałbrzyskim utrzymanie domów dziecka kosztuje blisko 8 mln złotych. Wychowuje się tu 290 podopiecznych. W innych domach dziecka koszty są również potężne. W Szklarskiej Porębie jest 48 dzieci koszt ich utrzymania sięga około 1,4 mln zł rocznie. Jedno dziecko w Polkowicach to koszt około 3 tys. złotych, podobnie w Legnicy, a w Głogowie ponad trzy tysiące złotych miesięcznie. W instytucjach nadzorujących bidule przyznają, że rodzice zachowują się bardzo różnie. - Ale oczywiście jest wielu takich, którzy nie interesują się pociechami - mówi Jacek Pełka z PCPR w Jeleniej Górze.

Problemu z niepłaceniem alimentów nie ma we Wrocławiu. Sylwia Magdalena Kołodziej-czyk, zastępca dyrektora PCPR we Wrocławiu, przyznaje, że u nich nie ma rodziców, którzy unikają płacenia alimentów.

Jesteśmy po to, by łączyć rodziny
Z Ewą Chabą, dyrektorką wałbrzyskich domów dziecka, rozmawia Sylwia Królikowska

Czy biologiczni rodzice dzieci w bidulach interesują się potomstwem?
Niestety, większość w bardzo małym stopniu. Rzadko odwiedzają swoje potomstwo. Niektórzy wcale. Inni raz w miesiącu, kiedy wiedzą, że dziecko dostało kieszonkowe. Ale nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka. Są tacy, którym rzeczywiście życie się źle poukładało i robią wszystko, żeby je naprawić i żeby dzieci wróciły do domu.

A dzieci chcą wracać?
Pewnie wielu trudno to zrozumieć, ale niemal każde dziecko oddałoby wszystko za powrót do domu, nawet do takiego, w którym wielu rzeczy brakuje. Kochają rodziców bezinteresownie, za to, że są. Czekają na każde odwiedziny i bardzo przeżywają, kiedy nikt się u nich nie zjawia. Podopieczni, którzy mają stały kontakt z rodzicami, lepiej się rozwijają.

Czy technologie niszczą psychikę dzieci?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto
Dodaj ogłoszenie