Policjant winny, ale bez kary

- Podejrzany przyznał się do winy, wyraził skruchę i naprawił swój błąd, dlatego zgodziliśmy się by sąd odstąpił od wymierzenie mu kary – tłumaczy Emil Wojtyra i podkreśla, że warunkowe umorzenie nie oznacza oczyszczenia z zarzutów. - Wręcz przeciwnie wina została mu udowodniona – dodaje prokurator.
39-letni funkcjonariusz Komisariatu Policji w Bielawie w sierpniu ubiegłego roku usłyszał zarzut rozboju i został zawieszony w obowiązkach służbowych. Prokurator miał dowody na to, że Mariusz R. napadł na kobietę przed jej blokiem, tam pobił ją i okradł.
Napadnięta to 24-letnia Aleksandra K. Piękna, młoda i zmieniająca mężczyzn jak rękawiczki, mieszkanka Dzierżoniowa. Policjant poznał ją kilka tygodni temu w pracy. Prowadził postępowanie przeciwko sutenerowi, który wykorzystywał ją i brutalnie traktował. Kobieta występowała w nim jako pokrzywdzona. Zrobiła na funkcjonariuszu bardzo dobre wrażenie, zaproponował jej spotkanie, potem drugie, kolejne. Zaproponował by z nim zamieszkała, obdarowywał prezentami. Kupował kwiaty, telefon komórkowy i szpilki. Aleksandra wprowadziła się do niego, ale już po kilku dniach spakowała swoje rzeczy i przeniosła się do kolejnego „narzeczonego”. Rozgoryczony policjant najpierw prosił by wróciła, a potem zażądał by oddała mu prezenty. Kobieta nie chciała z nim rozmawiać. Dlatego któregoś dnia zaczaił się pod blokiem, w którym mieszkała. Kiedy wyszła napadł na nią. Szarpał się z nią, krzyczał na nią. W końcu siłą wyrwał torebkę i zabrał z dwa telefony komórkowe, a nóg ściągnął jej buty, które wcześniej podarował. Zaraz potem uciekł. Poobijana kobieta zgłosiła sprawę na komisariat. Świadkowie potwierdzili jej zeznania.
Już podczas śledztwa policjant odkupił kobiecie telefon, kupił kwiaty i przeprosił ją. A że Aleksandra K. w międzyczasie zaszła w ciąże z nowym narzeczonym i zapewniała prokuratora że żalu do mężczyzny już nie czuje.